Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 12 marca 2018

Miserable VI

Mijały tygodnie a ja się dalej nie mogłem pozbierać. Z Kouyou kontaktowaliśmy się coraz to rzadziej. Traciłem nadzieję, że kiedykolwiek do siebie wrócimy. Ciągle miałem koszmary, nie spałem po nocach, a jak spałem to budziłem się z krzykiem. Rodzice zabrali mnie do psychologa, tak powiedziałem "rodzice". Ojciec ostatnio więcej spędzał z nami czasu aż sam się dziwiłem, ale również zmizerniał przez ostatni miesiąc.
Zastanawiałem się też dlaczego tak nagle przestał brać nadgodziny. To wszystko to było jakieś totalne nieporozumienie.
Ta wizyta u psychologa to był pieprzony żart. Czy oni wszyscy na prawdę myśleli, że to mi pomoże wyleczyć się z Kouyou? Bardzo w to wątpię.


*


Przy następnej wizycie, która oczywiście była traktowana jako terapia zdenerwowałem się i narobiłem afery a to wszystko tylko po to, żeby ludzie się ode mnie odczepili i od mojego życia. Rozwaliłem stół, tak rozwaliłem stół należący do pana psychologa, który krótko mówiąc wzrok miał jak pedofil, który chciał podotykać niewinne i bezbronne dziecko. Co do tego, sam sie do mnie przystawiał mimo, że nie byłem dzieckiem ale w oczach miał ta dziką rządzę. Koleś zaczął mnie denerwować. Taki zboczeniec miał mi pomóc? Niby w czym?! W niczym! Co prawda koleś miał po 30 ale nie podniecał mnie wcale, wręcz przeciwnie, był obleśny!
- Yuu, wracaj tu zaraz! Ja jeszcze nie skończyłem!
- Ale ja skończyłem. Żegnam pana.
- Yuu, jeśli nie wrócisz w tej chwili zadzwonię do Twoich rodziców.
- A dzwoń sobie pan, dzwoń a ja im powiem, że z pana nie psycholog a zboczeniec bo do mnie sie pan próbował dobierać! - wykrzyczałem do psychologa nie zwracając uwagi na przechodzących ludzi zatrudnionych w tej przychodni. Ludzie patrzeli sie na nas z wyszerzonymi gałami jakby nigdy nie widzieli kłótni ale co tu się im dziwić, to co usłyszeli ode mnie nieźle ich zamurowało. Wyszedłem szybko z budynku i skierowałem się na autobus, który akurat podjechał na przystanek. Wsiadłem do środka, kupiłem bilet i ruszyliśmy.
Wysiadłem koło parku. Było to moje ulubione miejsce, wtedy też usiadłem na ławce, którą wspólnie z Kouyou zajmowaliśmy. Akurat teraz poczułem wibracje w mojej kieszeni gdzie znajdował się telefon. Odebrałem nie przyglądając się kto dzwoni.
- Yuu, tęsknię.
- Kouyou! O boże, jak ja tęskniłem i tęsknię cały czas.. Co u Ciebie, jak Ci tam idzie? Opowiadaj!
- No cóż, w szkole dobrze, ale brakuje mi Ciebie, ile bym dał abym mógł Cię mieć tylko dla siebie..
- Ja tak samo..
- A co z Tobą?
- Wyobraź sobie, że przez mój smutek starzy zapisali mnie na terapię do psychologa.
- Dlaczego?
- Ty wiesz dlaczego.
- Yuu, wiesz, że moja miłość do Ciebie wieczna będzie.
- Ty to wiesz i ja to wiem ale inni nie wiedzą..
- A te terapie to jak to z nimi jest?
- No cóż teraz jak Ci powiem to się możesz wkurzyć.
- Jak to?
- Uwierz mi, że ten "dyplomowany" psycholog się do mnie dobierał zboczeniec. Na dodatek tak mnie zdenerwował, że połamałem mu stół.
- .... Zamorduje go jeśli Cię tknie...
- Kocham Cię Kou.
- Ja Cię też. Yuu, musze kończyć...
- Czemu?
- Mama.. woła mnie ..
- No to idź... - w moim głosie było można odczuć smutek.
- Nie bądź smutny, zadzwonię do Ciebie później wieczorem.
- Będę czekał.
- Pa.
- Pa.


*


Tak też czekałem do wieczora na telefon od Kou ale się nie doczekałem. Zastanawiałem się trochę nad tym wszystkim... Chociaż głos Kouyou przez telefon wydawał mi się troszkę jakby dziwny, z lekką obawą? Ale jaki mógł być inny powód niż to, że się rozstaliśmy? Postanowiłem w końcu sam zadzwonić. Tak jak postanowiłem zadzwoniłem ale nikt nie odbierał, słychać było tylko pocztę głosową. Cholera! Zaczynałem się trochę niepokoić...A co jak mu się coś stało? Chociaż nie, z rodzicami jest więc pewnie pilnują go albo starają się odizolować go ode mnie... Nie wiedziałem już co mam robić. Teraz jedynie zostało mi czekać na jakiś znak.


*


Dni mijały a ja umierałem z tęsknoty. Kou ani nie dzwonił ani nie odbierał ani nie odpisywał na SMSy. Zaczynałem się denerwować, martwiłem się o niego. Mama próbowała mnie jakoś pocieszać, zabierała na spacery i takie tam ale to nie pomagało, nie że nie doceniam jej starań ale ja na prawdę byłem w totalnej rozsypce i nic i nikt poza Kouyou nie poprawi mi nastroju.


*


Przy stole była niezręczna cisza, nawet ojciec się nie odezwał i chodził od dłuższego czasu taki przygaszony, trochę mnie to zastanawiało.
Od tamtego czasu ciągle coś się komplikowało. Wszyscy byli jacyś przygaszeni, mama kilka razy spaliła obiad, zupełnie jakby coś się tamtego dnia stało.


*


Kilka tygodni później.
Cisza ze strony Kouyou mnie dobijała. Nie wiedziałem co się z nim działo, dlaczego mnie tak nagle zostawił? Mówił że mnie kocha a teraz co? Tak mnie po prostu zostawił i myśli, że zamiecie wszystko pod dywan? Zupełnie w tej chwili straciłem nadzieję, że kiedykolwiek do siebie wrócimy.


*


Ojciec nagle dostał telefon. Gdy się rozłączył nagle musiał wyjść.
Co takiego ważnego się stało, że nagle tak wyszedł? Coś mi tu nie pasowało, musiałem to sprawdzić, to wszystko wydawało się bardzo dziwne.
Ojciec wsiadł w samochód i pojechał. Nie zdążyłbym za nim jechać więc postanowiłem poczekać na kolejną okazję o ile się przydarzy.


*


Po kilku dniach ojciec znowu poleciał gdzieś jak szalony, tym razem nie zamierzałem mu odpuszczać. Tłumaczył się, że ma więcej roboty, jednak jak do tej roboty to za bardzo się wystroił. No tak, poważne stanowisko ale, żeby aż tak się pindrzyć przed lustrem? Śmierdziało mi tu zdradą ale zanim nie nakryje go na tym nie moge nic zrobić.


*


W końcu trafiła się okazja i gdy tylko ojciec wyjechał z domu ja śledziłem go jadąc na rowerze. Mój stary zatrzymał się w miejscu swojej pracy, jednak nie wszedł do środka tylko siedział w samochodzie, zastanawiałem się czemu nie wchodził do środka, jednak żeby się dowiedzieć musiałem trochę poczekać.
Po koło 20 minutach czekania już miałem wracać do domu kiedy to nagle z budynku wyszła jakaś kobieta i wsiadła do samochodu mojego ojca.
Pojechałem za nimi aż do hotelu, w którym się zatrzymali.
Oboje weszli do pomieszczenia. Nie mogłem jednak wejść odrazu, ojciec by mnie zauważył. Postanowiłem odczekać jakiś czas.
Po 30 minutach wymyśliłem sposób jak się dostać do jego pokoju.
Wszedłem do hotelu i podszedłem do lady gdzie stała dziewczyna z wyjątkowo uroczym wyglądem. Nie to, że przestawiłem się na dziewczyny tylko po prostu ładnie wyglądała ta laska.
- Dzień dobry. W czym mogę pomóc?
- Dzień dobry. Widzi pani poszukuje jednego klienta tego hotelu. Chciałem go odwiedzić.
- Przykro mi ale nie ujawniamy danych osobowych.
- Będę z panią szczery, to mój ojciec i widziałem jak wchodził tu z jakąś kobietą.
- Um.. rozumiem. Nazwisko?
- Shiroyama.
- Tak, jest zameldowany u nas.
- Czy mogłaby pani podać mi jego numer pokoju?
- 5 piętro, pokój 105.
- Dziękuję. - puściłem oczko do młodej recepcjonistki.
Windą pojechałem na 5 pietro. Podszedłem do drzwi gdzie mój ojciec był zameldowany.
Tak jak myślałem, zdradzał matkę, jęki było słychać przez drzwi.
Stałem tak jeszcze pod drzwiami z chwilę.. jednak nie zamierzałem na razie niczego robić a powinienem ale kto by mi uwierzył bez dowodów?
No właśnie... i kto tu uwierzy takiemu gówniarzowi jak jak skoro nawet nie mam ukończonych 20 lat. To wszystko to totalna masakra. Matka w domu gotuje, sprząta, pracuje a ojciec ją zdradza... To już przesada a ja nawet dowodów nie mam... Pojebane to wszystko. Co miałem zrobić? Tak po prostu wbić do pokoju i przerwać ich dzikie rządze? To bez sensu! Ojciec by się wyparł wszystkiego a mama by uwierzyła bo ciągle wierzy, że z tatusia to taki aniołek a prawda była inna.
Wyszedłem z hotelu, bo co miałem tu robić niby? Ojciec powinien zachować się jak mężczyzna i się przyznać ale on tego nie zrobi, znam go.


*


W domu rozmyślałem o ostatnich dniach, miesiącach..
Kouyou w Tokio, ojciec zdradza matkę, mnie przygarnia kobieta, która nie znała mnie a i tak zaufała i jak na swój wiek wygląda bardzo młodo.
To wszystko to była jakaś chora akcja, pieprzony żart. Traciłem już zmysły, może życie z dnia na dzień traciło sens. Melancholia przytłaczała mnie coraz to bardziej. To niewyobrażalne jak taka miłość może wszystko zmienić i jednocześnie zepsuć.


*


- Yuu! Gotowy jesteś?! - krzyknął ojciec.
- Na co niby gotowy? - nie kryłem zaskoczenia.
- Jeszcze się pytasz? Twój ślub przecież!
- Ślub? Jaki znowu ślub?! - teraz to na prawdę nie wiedziałem co się tu dzieje. Nagle stałem w kościele patrząc na jakąś panią młodą.
- Yuu?? Yuu! Jesteś w końcu! Tak długo czekałam!
- Jak to? Przecież ja nic sobie nie przypominam i Cię nie znam!
- Yuu, wiem, że to stres ale nie mów tak, to ważny dla nas dzień.
- Nie, tylko nie żaden ślub! Nie zgadzam się.
- Yuu! Obudź się! - mama wyrwała mnie z tego koszmaru.
- Co się dzieje?!
- Krzyczałeś przez sen, ale już spokojnie, to tylko zły sen. - mama przytuliła mnie mocno do siebie.
- Miałem dziwny sen... jakiś mój ślub czy co...
- Już dobrze synku, spokojnie...


*


Jadłem kolację, ale dalej nie dawał mi spokoju ten sen...
Zakradłem się do pokoju rodziców i przeglądałem książki w celu znalezienia czegoś ciekawego i trafiłem na sennik. Wyciągnąłem z regału książkę i wróciłem do siebie do pokoju. Postanowiłem sprawdzić czy jest coś o moim śnie. Gdy tak przeglądałem strony, w końcu trafiłem na coś.
- Ślub, który śniący widzi we śnie oznacza: ..... śmierć .... - nie mogłem uwierzyć w to co przeczytałem... ale dlaczego śmierć? Co się takiego stanie? Czy to ja umrę czy ktoś z bliskich? A może Kouyou? Bałem się teraz cholernie.
Przez resztę następnego dnia chodziłem jak struty. Nie jadłem, nie robiłem nic tylko piłem i chodziłem do toalety i nic poza tym. Mama co chwilę sprawdzała czy żyję. Pytała się czy czegoś nie zjem, czy czegoś mi nie potrzeba ale ja w tym momencie nie potrzebowałem niczego. Wszystko mnie męczyło, miałem dość, to wszystko to jakiś jest chory żart w dodatku nie śmieszny. Marzyłem już  tylko o tym aby Kouyou był przy mnie. Od dłuższego czasu kontakt z nim mi się urywał przez co nie czułem się najlepiej a już na pewno moja psychika. Wszystko się waliło, sypało a ja nic zrobić nie mogłem i gdzie tu jest sprawiedliwość ja się pytam? No gdzie? Na ziemi? Po drugiej stronie? Na to pytanie to chyba nawet wszyscy Bogowie nie potrafią odpowiedzieć ale w sumie co tu odpowiadać skoro niesprawiedliwość bierze górę nad wszystkim. Zatracam się w silnej depresji, nie starcza mi już sił na to wszystko. Codziennie coś mnie niszczy psychicznie a już zwłaszcza moje myśli i sny i ich znaczenie, które nie dają mi spokoju.
Nie chciałem już niczego co by sprawiło, że poczuł bym się jeszcze gorzej.


*

Leżałem w łóżku bez ruchu, zupełnie jakby ktoś związał mnie w kaftan bezpieczeństwa ale tak nie było na szczęście...
Jednak w końcu zacząłem trochę jeść, żeby tylko mama się uspokoiła bo na prawdę ona też przez ostatnie dni zmarniała, ojciec znowu zaczął brać te swoje nadgodziny co było dla mnie jasne, że to nie były nadgodziny w pracy tylko obściskiwanie się z tą panienką. Nie wytrzymałem i zacząłem go śledzić i jak się domyśliłem znowu pojechał do tego hotelu.


*


Wiedziałem już na którym piętrze się zadomowili i tym razem nie zamierzałem ich opuszczać.
Wbiłem do pokoju niczym wojownik, który musiał wykonać misję, którą mu zadano.
- Wiedziałem! Jak Ci nje wstyd zdradzać matkę?!
- Yuu?! Co Ty tu robisz do cholery?!
- Ja wiedziałem, że te Twoje nadgodziny są jakieś podejrzane ale nie spodziewałbym się, że zrobisz coś takiego mamie?!
- Jun? O co chodzi? - kobieta wyszła z toalety w samym szlafroku.
- Nie powiedziałeś jej? Zatem ja jej powiem. Słuchaj Ty plastikowa kukło, odwal się od mojego ojca raz na zawsze! Niszczysz moją rodzinę! - wyładowałem emocje, przez które ta kobieta się popłakała. Nic mnie to nie obchodziło, chciałem mieć tylko normalną rodzinę a co wyszło? Wiadomo co wyszło.
Pobiegłem do domu.
- Yuu, co się stało??
- Mamo, musisz czegoś się dowiedzieć.
- Co takiego skarbie?
- Ojciec Cię zdradza.
- Co? Ależ to niemożliwe! Przecież poszedł do pracy bo ma nadgodziny.
- Śledziłem go, chodził sobie do hotelu i zabawiał się z jakąś lafiryndą..
- Yuu, musiało Ci się coś przewidzieć!
- Mówię prawdę! Ty na prawdę myślisz, że ojciec taki święty jest? Ale muszę Ci oznajmić, że nie nie jest!
- Yuu, pleciesz już bzdury od czasu rozstania z Kouyou. - moja matka na prawdę ślepa była! Nie widziała, że ojciec oszukuje ją za jej plecami! To wszystko to jakiś chory żart!
- Yuu jesteś zmęczony, widzę to...
- Nie, nie jestem zmęczony, mówię to co widziałem..
- Yuu, to jest niemożliwe, dobrze wiesz jak w pracy ojciec ma dużo roboty.
- Dobra, wiesz co? Nie chcesz mi uwierzyć to nie wierz, mi już wszystko jedno, jak jesteś ślepa to już nie mój problem... - uciekłem do swojego pokoju.
- Synku...


*


Teraz już na prawdę straciłem kontrolę nad własnym życiem.
To wszystko było takie niesprawiedliwe.
- Dlaczego Boże mi to robisz?! Dlaczego sprawiasz, że cierpię?! Dlaczego nie pozwalasz mi normalnie żyć? No dlaczego?! - ciągle to powtarzałem szeptem ale bez skutku... Chciałem już zniknąć z tego świata, chciałem już nie czuć bólu, chciałem odciąć się od wszystkiego co złe, od wszystkich tych co mnie skrzywdzili.
Miałem ochotę sobie coś zrobić, coraz częściej o tym myślałem. Wziąłem ostry kawałek szkła z pobitej szklanki, którą niechcący stłukłem i delikatnie przejechałem po żyle na lewej ręce. Wystarczyła jedna malutka kreska a krew zaczęła lecieć po dłoni, zaraz zrobiłem następną kreskę, tym razem mocniejszą, teraz to strumyk krwi zaczął wypływać z moich żył. Poczułem jak robi mi się słabo. Położyłem się na podłodze, czułem się tak nie dobrze, po chwili zamknąłem oczy. Czułem jak odpływałem, potem nie widziałem już nic.
---------------------------------------------------------------------------------------------------
To już 6 rozdział mojej Aoihy, ostatnio spotkało mnie wiele złych chwil, które poraz kolejny uniemożliwiają m6i pisanie za co przepraszam najmocniej. Dziękuję również za to, że poświęcacie czas na przeczytanie mojego opka, wiele to dla mnie znaczy. ありがとう! Również moje opowiadanie publikuję na https://www.wattpad.com/user/Gazerock_isnotdead

2 komentarze:

  1. Mam nadzieję, że Yuu nie pociął się wzdłuż, bo jak tak to mogiła. I jeszcze trafił idealnie w żyłę!! No i co z Kou? Tak nagle przestał się odzywać wth boi, ratuj swojego mena pls. :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak mogłaś zrobić coś TAKIEGO YUU!!!!!!

    OdpowiedzUsuń