Szukaj na tym blogu

środa, 10 stycznia 2018

Miserable III

Kiedy Kouyou wyszedł, poczułem taką pustkę w sercu. Poszedłem się wykąpać. Położyłem się wygodnie w wannie i zacząłem rozmyślać nad dzisiejszym dniem. Wypadek z roweru w tym poturbowanie Kouyou, z którym się szybko zaprzyjaźniłem.
Byłem tak nim zamyślony, że nie zaważyłem kiedy mama weszła mi łazienki! Wyciągała mnie z wanny gdyż z tych myśli się prawie utopiłem.
- Yuu! Żyjesz??
- Tak mamo żyję...
- Jezu, dziecko, wiesz ile mi strachu narobiłeś?! Siedzisz tu od godziny i już myślałam, że się utopiłeś!
- Przepraszam mamo.. - było mi tak nie zręcznie gdy mama ta stała nad wanną... Na szczęście piana zakryła mi ciało.
- Mamo, możesz wyjść? Chcę wyjść z wanny... - Mama wyszła z łazienki a ja wstałem, okryłem się ręcznikiem i czmychnąłem szybko do swojego pokoju. Ubrałem koszulke i luźne spodnie, które stanowiły moją piżamę.
Położyłem się do łóżka jednak nie mogłem zasnąć. Ciągle rozmyślałem o całym tym dniu. Wziąłem książkę i zacząłem czytać fragment, jednak szybko się znudziłem i odłożyłem książkę na stolik. Kouyou powiedział "do jutra" więc się cieszyłem jak głupi, ale dalej nie mogę przyjąć do siebie tego, że on ma na mnie jakiś taki dziwny wpływ... Przy nim czuję się wyjątkowy... Ja się w nim zakochałem? Nie! Yuu wypluj te słowa z myśli! Jesteś hetero! Ciągle sobie powtarzałem aż zasnąłem.
*
Obudziłem się rano, a właściwie obudziło mnie pukanie do drzwi mojego pokoju.
- Proszę. - odparłem zachrypniętym głosem.
- Dzień dobry.. - To był Kouyou!
- Cz-cześć. - odparłem zdezorientowany.
- Widzę, że przyszedłem w nieodpowiednią porę.
- Nie, nie, siadaj, czuj się jak u siebie. - Kouyou usiadł na moim łóżku a ja szybko poleciałem do łazienki się przebrać.
Wróciłem ubrany w bluzkę na krótki rękaw i czarne jeansy.
- Szybki jesteś.
- Chyba tak.. Która w ogóle godzina?
- Po 12.
- Tak długo spałem?!
- Na to wychodzi.
- Napijesz się czegoś? - zaproponowałem.
- A co masz do zaoferowania?
- Sok jabłkowy?
- Może być.
Zeszliśmy na dół do kuchni. Wyciągnąłem 2 szklanki i nalałem do nich soku.
- Zostaniesz na obiedzie i kolacji? - mimo, że byłem sam w domu to postanowiłem coś ugotować dla Kouyou.
- Mogę zostać. - ucieszyło mnie to, że się zgodził.
- To co byś zjadł?
- Mam ochotę na spaghetti! - czy on powiedział spaghetti? A raczej to wykrzyknął, miał szczęście, że to jeszcze umiałem zrobić. Wziąłem się za wstawienie wody na makaron.
Kouyou tak patrzył na mnie tymi swoimi ciemnymi tęczówkami gdy stałem przy garach. W końcu po 10 minutach woda zaczęła wrzeć a ja wsypałem do niej spaghetti z opakowania. Wziąłem się zatem za robienie sosu.
- Może Ci pomóc? Znam dobry przepis na sos. - Kouyou zaoferował pomóc mi w przygotowaniu jego sosu, w sumie czemu nie? Zgodziłem się kiwając głową. Kou poszperał mi w szafkach i znalazł potrzebne składniki. Mieszał składniki. Po jakimś czasie w końcu skończyliśmy robić sos a gotowanie makaronu dobiegło końca. Wyciągnąłem dwa talerze i do każdego z nich nałożyłem spaghetti poczym zalałem sosem, który pachniał aż nadzwyczaj cudnie!
Wziąłem z szafki dwie szklanki i nalałem do nich soku jabłkowego. Podałem danie i usiedliśmy przy stole. Rozmawialiśmy podczas jedzenia. W końcu gdy zawinąłem kolejny raz widelcem makaron, delektowałem się tym smakiem z zamkniętymi oczami.. ale chwila coś się dłuży ten makaron i dłuży. Nim otworzyłem oczy poczułem coś miękkiego... Zacząłem muskać ustami, lecz potem otworzyłem oczy i były to usta Kouyou! Szybko się odsuneliśmy od siebie a Kou obleciał rumieniec.
- Przepraszam.. - spojrzałem na niego.
- Wiesz, ja już musze iść...
- A co z kolacją?
- Przepraszam Cię Yuu, źle się poczułem. - Kouyou szybko ruszył ubrać buty i wyszedł z mojego domu. Dokończyłem spaghetti, umyłem naczynia i wróciłem i zamknąłem się w swoim pokoju.
- Cholera.. Jak ja mogłem do tego dopuścić?! - ciągle sobie to powtarzałem ale jednak zrozumiałem teraz, że Kouyou na prawdę mi się podoba... Nigdy nie sądziłem, że kiedykolwiek będzie mi się podobać ta sama płeć. Musiałem jednak się z tym pogodzić.. Ale sądząc po tym jak Kouyou zareagował to na pewno nie będzie chciał mieć ze mną nic wspólnego.
*
Następnego dnia leżałem w łóżku pół dnia do póki mama nie przyszła do mojego pokoju. Podniosłem się do siadu kiedy usiadła na moim łóżku.
- Synku, nic nie jadłeś.
- Nie jestem głodny.
- Zrobię Ci to co będziesz chciał.
- Cokolwiek..
- No to zrobię kurczaka. - i pomyśleć, że dwa domy dalej taki kurczaczek sie marnuje... pomyślałem. Kouyou pewnie mnie nienawidzi.
*
2 godziny później.
Byłem po obiedzie, wyszedłem na taras i usiadłem na hamaku po czym się położyłem. Leżałem na słońcu z godzinę aż zasnąłem.
*
Kilka dni później.
Poszedłem znowu na hamak położyć się, nawet wygodnie mi tam było aż zasnąłem.
Minął miesiąc, czułem się taki przybity... Kouyou przez ten czas się nie odzywał a ja kolejny dzień z rzędu zajmowałem hamak na tarasie gdzie poraz kolejny mi się przysnęło.
Obudziła mnie mama.
- Yuu, masz gościa. - dalej leżałem, dopóki ktoś nie usiadł na skrawku hamaku i nie szturchnął w moją nogę. Otworzyłem oczy po czym zauważyłem, że to Kouyou. Poczułem gęsią skórkę.
- Cześć Yuu.
- Cześć. - palcem dotknął mojej ręki.
- Gęsia skórka.
- Zimno się zrobiło. - szybko wymyśliłem. Kouyou po chwili wziął koc, który wisiał na oparciu. Otulił mnie nim. Popatrzyłem się na nim ze zdziwieniem.
- Co tak patrzysz?
- Jesteś troskliwy.
- Czasami, nie zawsze taki jestem. - siedzieliśmy w ciszy przez jakiś czas.
- Yuu, to wtedy.. Nie wiem jak to wyjaśnić...
- Ja też, chciałem to wyjaśnić.
- Yuu, nie wiem od czego zacząć...
- Może najlepiej od początku. - zaproponowałem.
- Kiedy się poznaliśmy, byłem w małym amoku, mimo tego, że mnie prawie rozjechałeś... jeszcze ten obiad... i ten przypadkowy pocałunek.. Chcę Ci powiedzieć, że... Nie... nie mogę, muszę iść. - szybko się podniosłem i złapałem go za rękę.
- Kouyou, zostań. - powiedziałem spokojnym tonem. Posadziłem chłopaka na hamaku po czym sam obok niego zająłem miejsce.
- Ja też muszę Ci coś powiedzieć, choć możesz mnie za to znienawidzić. Jak widzisz gdy Cię poznałem, wziąłem Cię za dziewczynę ale potem zorientowałem się, że jesteś chłopakiem a mimo to poczułem do Ciebie coś...
- Yuu...
- Tak, zakochałem się w Tobie ale jeśli Ty nie chcesz to nie będę Cię zmuszał. - chciałem już wyjść ale Kou złapał mnie za rękę.
- Yuu, zaczekaj. To nie tak, że ja nie chcę, ja po prostu nie spodziewałem się, że możesz odwzajemnić uczucie do mnie.
- Czy Ty..
- Ja też Cię kocham Yuu. - po tym wyznaniu przytuliłem się do Kouyou. Tuliliśmy się przez jakiś czas aż oderwaliśmy się od siebie. Złapałem jego podbródek, przyłożyłem delikatnie usta do jego pięknie wykrojonych ust i złożyłem mały pocałunek pełen uczuć. Kouyou zadrżał, był w amoku, zupełnie jakby mój pocałunek go sparaliżował.
Kouyou zupełnie nie wiedział co ma robić przez chwilę, jednak po chwili wahania niezdarnie oddał pocałunek.
I tak zaczęła się nasza miłość. Codziennie się odwiedzaliśmy, raz ja do niego, raz on do mnie i tak w kółko, nawet nam się to nie znudziło i raczej nigdy się nie znudzi.
Oczywiście wakacje się skończyły więc Kouyou wpadał na weekendy. W czerwcu urodziny Kouyou spędziliśmy u jego cioci gdzie miałem okazję również poznać jego rodziców i siostry.
*
Minęły 3 miesiące naszego związku. Był początek września. Z Kouyou siedzieliśmy na tarasie i się zaczęliśmy namiętnie całować.
- Chłopcy, przyniosłam wam... - nagle usłyszeliśmy huk po czym się szybko oderwaliśmy od siebie. Mama to wiedziała w jakim momencie przyjść... Nie ma co... jej mina nie wyglądała zadowolającą.
- Kanapki...
- Spokojnie mamo. - podbiegłem do niej i pobierałem tacę z kanapkami. Mama rozpłakała się i uciekła, pobiegł za nią.
- Mamo...
- Zostaw mnie w spokoju.
- Ale mamo...
- Yuu, idź... - wyszedłem spowrotem na taras do Kouyou.
- Kou..
- Twoja mama nie będzie tego tolerować... Widziałem to w jej oczach.
- Przyzwyczai się.
- A jak moja na to zareaguje? Na pewno tak samo jak Twoja. Ciągle mi powtarzała, że w przyszłości chciałaby mieć wnuki i synową a przecież my nigdy ich mieć nie będziemy...
- Jak rozumiem, chcesz to zakończyć?
- Nie, Yuu nie chcę tego kończyć. Kocham Cię i jesteś dla mnie ważny ale zrozum, że moja mama nie może się dowiedzieć, to by jej serce złamało.
- Ale wiesz, że kiedyś się dowie.
- Ona tego nie zrozumie zarówno jak i tata. Zawsze liczyli, że za pare lat przyjdę do nich z ich wnuczką na ręku i żoną...
- Moja też tego raczej nie zrozumie ale wiem, że po jakimś czasie dotrze do niej jaka jest prawda i zaakceptuje to może...
- Właśnie, może. Moi mnie uduszą i Ciebie z resztą też...
- Kouyou. - podszedłem do niego i ująłem jego twarz w dłonie. - Posłuchaj mnie. Jesteśmy razem i nikt i nic tego nie zmieni. - złożyłem mu delikatny pocałunek.
- Muszę iść.
- Gdzie?
- Przejść się.. Muszę to wszystko sobie poukładać. - przytuliłem go po czym Kouyou się oderwał ode mnie i poszedł.
Wróciłem do domu aby porozmawiać z mamą.
- Mamo...
- Nie tak Cię z ojcem wychowaliśmy.
- Ale daj mi coś powiedzieć.
- Cieszyliśmy się, że umiawałeś się z dziewczyną. Zawsze myślałam, że kiedyś się z nią ożenisz i założysz rodzinę. Bardzo mnie rozczarowałeś.
- Ale mamo...
- Jak ojciec się dowie...
- Nie musisz kończyć...
*
Leżałem na łóżku rozmyślając o zaistniałej sytuacji aż zasnąłem.
------------------------------------------------------------------------------------------
To już 3 rozdział mojej opowieści, mam nadzieję, że się spodoba. Komentarze mile widziane ^^

Miłego czytania :) Oczywiście opowiadania publikuję też na moim Wattpadzie: https://www.wattpad.com/user/Gazerock_isnotdead