- Yuu, nie mówiłem Ci ale póki mojej mamy nie ma możesz u mnie zamieszkać.
- Czemu nic nie mówiłeś?
- Zapomniałem z tego wszystkiego..
- Spokojnie. A gdzie Twoja mama?
- Wyjechała ...
- Zostawiła Cię samego?
- Nie, z ciotką ale ona Cię nie zna więc jak coś to powiem, że jesteś moim kolegą.
- Gorzej jak usłyszy nas w nocy.
- Ty zbereźniku.
- A swoją drogą masz miękkie łóżko?
- Bardzo miękkie.
- Tak?
- Tak.
- To co, mogę je przetestować gdy już będziemy?
- A jak myślisz? - Kou objął mnie za szyję.
- Myślę, że tak.
- Ale ciocia w domu..
- Może akurat gdzieś wyjdzie.
- Może.. - pocałowałem Kou. Zaraz po tym poszliśmy do jego mieszkania.
Szpital
[Pani Shiroyama]
- Gdzie on jest?? - wpadłam wściekła do szpitala szukając syna.
- Niestety nie wiemy. Musiał wyjść kiedy nikt nie pilnował wyjścia.
- Co to za szpital ... My płacimy za to a tu taki cyrk! - mój mąż się uniósł.
- Uspokuj się.
- Gdzie on mógł uciec?
- Nie wiem..
*
Wróciliśmy do domu. Nic tam po nas skoro nasz syn wyszedł. Poszłam do jego pokoju. W szafie zauważyłam, że zniknęły jego wszystkie ubrania oraz torby. Gdzie on mógł pojechać?
*
[Kagome]
- Jak to uciekł?
- No normalnie.
- Najgorzej, że nie wiemy dokąd. - wtrącił mąż.
- Ja nie wiem gdzie ale chyba wiem do kogo.
- Do kogo?
- Do Kouyou.
- No tak... oni byli... nie przejdzie mi to przez gardło...
- Dobrze wiedziałaś jak Yuu go kocha, dlaczego tak postąpiłaś? To wszystko Twoja wina, wasza. Teraz pewnie błąka się szukając go.
- Szpital będzie odpowiadał za jego zniknięcie. - mąż surowo odpowiedział.
- To nie jest ich wina, że uciekł. Yuu głupi nie jest. - dodałam.
- Ale on uciekł!
- Gdybyście zaakceptowali go takiego jaki jest to by tego nie było. Nie zrobił by sobie krzywdy ani nic z tych rzeczy.
- On nawet nie jest pełnoletni.
- Już niedługo będzie pełnoletni i już wtedy nic nie zrobicie. On poszedł za głosem serca. Myśleliście, że jak go od Kouyou odciągniecie to będzie dla niego lepiej? Zrozumcie, że on go kocha i go nie zostawi. Gdyby go nie kochał to by nie próbował popełnić samobójstwa. - ojciec zaczął patrzeć takim jakby wzrokiem pełnej obawy. Jakby coś ukrywał. Teraz pytanie tylko co? Czyżby wiedział coś na ten temat? Tego nie wiem ale się dowiem.
*
[Kouyou]
- Witam w moich skromnych progach.
- Kouyou... to nie są skromne progi tylko bogate progi! Przecież Twojej mamie się nie przelewało więc jakim cudem?
- Mama mówiła, że dostała ofertę lepszej pracy a to, że pojechała to w delegację więc nie będzie jej jakiś czas.
- Dlatego ciocia się Tobą zajmuje bo nie jesteś pełnoletni.
- No tak, ale ona niedługo musi wracać do domu.
- Czyli ona z wami nie mieszka?
- No nie ale jak będzie wiedzieć, że przyjaciel mnie pilnuje to zostawi nas samych a Ty gotować trochę potrafisz więc z głodu nie zginiemy. - uśmiechnąłem się.
- No dobra ale Ty będziesz mi pomagał. - uśmiechnął się do mnie dwuznacznie.
- Co tak się szczerzysz? - zapytałem.
- No wiesz, póki jej nie ma to możemy no wiesz .. - Yuu objął moje pośladki.
- Brzmi kusząco.
*
Kochaliśmy się namiętnie. Jęczałem pod Yuu tak, że mój kochany zaczął przyśpieszać. Było tak gorąco.
Było cudownie!
*
Wzięliśmy wspólną kąpiel w wannie. Dotykaliśmy nasze ciała. Obmywaliśmy się płynem do kąpieli.
Zacząłem dotykać jego sutki. Były takie miękkie w wodzie. Kou prawie już nie wytrzymał aby nie trysnąć.
Yuu teraz pachniał jaśminem.
Po kąpieli ubraliśmy się i wzięliśmy się za robienie kolacji. Cioci cały dzień nie było. Spojrzałem w telefon i tu nagle wiadomość od cioci, że nie będzie jej do jutra. Nie potrzebnie się spieszyliśmy.
Yuu zrobił swoją specjalność czyli spaghetti. Zajadaliśmy się tym pysznym daniem.
Poszliśmy po kolacji obejrzeć telewizję. Jak zwykle jakieś durnoty puszczali, ale na szczęście mieliśmy siebie więc się nie nudziliśmy.
Leżeliśmy przytuleni. Film był tak nudny, że zasnąłem. Yuu zaniósł mnie do pokoju. Czułem jakbym unosił się w powietrzu.
*
[Yuu]
Spalibyśmy do południa gdyby nie to, że ciocia Kou postanowiła zrobić mu niespodziankę.
- Kou! Wróci...
- Dzień dobry. - odpowiedziałem grzecznie.
- Dzień dobry!
- Dz..dzień dobry.. - Kou odpowiedział zmieszany.
- Śniadanie stygnie.. - ciocia wyszła a my wyszliśmy z łóżka. Na szczęście byliśmy w piżamach. Poszliśmy na śniadanie.
- Ciociu to mój przyjaciel, Yuu.. Zostanie u nas na jakiś czas. Właśnie się przeprowadził i musi poszukać pracy i mieszkania.
- Jak dla mnie to możesz tu młodzieńcze mieszkać tak długo jak będzie trzeba. W końcu młodzieży trzeba pomagać.
- Dziękuję. - ukłoniłem się.
Kiedy ciocia wyszła, Kou podszedł do mnie.
- Uff, myślałem, że będzie gorzej.
- Heh. To co, zjemy coś?
- Tak! - na stole ciocia Kou zrobiła dość spore śniadanie. Jak na takiego chudzielca jakim był mój ukochany to robiła porcje jak na całą armię!
*
Razem z Kou po śniadaniu zagraliśmy w karty. Nudziło nam się u musieliśmy jakoś spędzić czas. Jednak obawiałem się, że moi rodzice pewnie mnie szukają już i że mnie znajdą i odseparują od Kouyou.
[Kagome]
- Czemu wy jesteście tacy uparci?
- Gdy go znajdę to zabieram do najlepszego psychiatry! - ojciec jak zwykle zaczyna dramatyzować..
- Homoseksualizm to nie choroba.
- Kagome! - mama krzyknęła.
- No co? A nie pamiętacie jak ze mną było? Kiedy byłam z Mei?
- Mei przecież była z Yuu.
- Była w między czasie również ze mną. Mei is biseksualna.
- Mei ... Yuu o tym wie?
- Nie i ma się nigdy nie dowiedzieć.
- Kiedy to wyjdzie na jaw zadowolony nie będzie.
- Dlatego ma nic nie wiedzieć.
*
[Yuu]
Kouyou smacznie sobie leżał obok mnie. Spał jeszcze. Gładziłem dłonią jego policzek.
Wyglądał tak słodko kiedy spał.
Chrumknął cicho, trochę mnie to rozmieszyło.
Kiedy się obudził odrazu spojrzał na mnie tymi słodkimi oczkami.
- Długo spałem?
- Spałeś jak dziecko. - przytulił się nagle do mnie.
- Kou?
- Skoro jestem jak dziecko to potrzebuje Twojego mleczka. - przyszał się do mojego sutka.
- Kochany, mleczko akurat z innej części ciała mam.
- Świntuszku!
- No a Ty niby taki święty! - zaśmiałem się prowokująco czego nie powinienem był robić. Zaraz po tym Kouyou rzucił się na mnie i zaczął lizać moje sutki tak intensywnie. Myślałem, że nie wytrzymam i po prostu go tam zgwałcę! Po chwili na prawdę nie dałem się tak torturować i przerzuciłem moje "dziecko" pod siebie. Kou zaczął się wyrywać ale mu nie dałem.
- Skoro jestem dzieckiem to Ty jesteś pedofilem!
- Nie skarbie, jesteś moim ukochanym Kou, który się tylko zachowuje czasem jak dzieciak.
- Jak dzieciak? W takim razie dzieciak nie powie Ci już nic. - Kou zrobił obrażającą minę i odwrócił głowę w inną stronę aby nie patrzeć mi w oczy. Ja jednak nie dawałem za wygraną bo wiedziałem, że prędzej czy później i tak mi ulegnie. Zacząłem go prowokować. Ocierałem się o niego, całowałem po szyji, po brzuchu, po całej klatce piersiowej. Moimi ustami moltretowałem jego cudne miękkie i pięknie wykrojone usta a raczej próbowałem gdyż Kou ciągle się wiercił. W końcu złapałem dłońmi jego twarz i zaczęliśmy się namiętnie całować. Nasze języki stykały się ze sobą a ciało mojego ukochanego drżało z rozkoszy ale prawdziwa rozkosz dopiero go czeka. Kou był już całkowicie nagi i całkowicie mój.
Rozebrałem się do naga. Delikatnie wchodziłem do mojego kochanka. Mój najdroższy zaczął cicho pojękiwać. Przyspieszyłem, Kou zaczął dyszeć. Zacząłem szybciej i mocniej aż w końcu Kou zaczął głośniej wydawać odgłosy a robiłem tak aby usłyszeć ten najgłośniejszy, który dałby mi satysfakcję, że się spisałem. Po dłuższej chwili udało mi się osiągnąć ten cel jakim był orgazm mojego ukochanego. Kouyou wyglądał tak słodko kiedy zasypiał. Leżeliśmy obok siebie nadzy, razem zasneliśmy.
*
Ostatnie tygodnie mijały dosyć spokojnie. Znalazłem sobie pracę, co prawda nie jest to jakaś super praca ale bez szkoły to raczej nic dobrego nie znajdę tak szybko. Kouyou dalej się uczył w liceum. Miał trudności z przedmiotami ścisłymi, ja akurat z tego byłem dobry więc pomagałem mu dzięki czemu dostawał coraz to lepsze oceny. Byłem z niego dumny.
Kilka dni później kiedy wracałem z pracy przechodząc przez park natknąłem się na jednego typa. Sprzedawał narkotyki co było stanowczo nielegalne! Zaciągnąłem go w krzaki kiedy policjanci szli niezauważalnie.
- Co Ty wyprawiasz?! Kim jesteś??
- Ciii!
- Serio sernik upiekła? Ty to masz żonę! - policjanci rozmawiali idąc dalej.
- Ja pierdziele... chwila i byłoby po mnie...
- Lepiej bądź czujny. - poklepałem go po ramieniu i odszedłem jednak poczułem uścisk na mojej dłoni.
- Czekaj. Dzięki za to ...
- Yuu.
- Dzięki Yuu. Masz. - do ręki wręczył mi przezroczysty woreczek z amfetaminą.
- Nie chcę tego.
- A jak inaczej Ci sie odwdzięczę?
- Możesz w inny sposób ale na pewno nie w taki.
- A próbowałeś tego wogóle? Ty wiesz co to jest? To jest klucz do bramy szczęścia!
- Szczęścia? Narkotyki? Chyba sobie jaja robisz.
- A spróbuj a przekonasz się. - chłopak tak mi machał tą torebeczką, że do głowy przyszła mi taka myśl jak to by było ale nie chciałem tego, nie chciałem zrobić tego Kouyou, załamałby się. Jednak korciło mnie to i korciło aż w końcu wziąłem ten woreczek.
- Jak po tym jest?
- Jak byś był w niebie! A wogóle to jestem Yune.
- Widziałem w życiu mase proszków ale nigdy ich nawet nie miałem zamiaru tykać.
- Chodź, strzelimy sobie krechę.
Yune zaprowadził mnie do starego magazynu. Nikogo tam nie było prócz nas.
- Witam w moich skromnych progach. - o dziwo w magazynie miał swój pokój, na stole leżała srebna taca a na niej stara karta kredytowa.
Chłopak rozsypał proszek na tacę, zgarnął kartą, zrobił rulonik z baknotu o wartości 1000 jenów. Zatkał jedną dziurkę nosa i zaczął wciągać pierwszą kreskę.
- Teraz Ty. - trochę mnie to przerastało, jednak w końcu się przełamałem i wciągnąłem biały proszek. Poczułem się dziwnie, potem jednak zacząłem czuć się odprężony i zrelaksowany. Czułem się zajebiście! Skakałem niczym jelonek Bambi!
Yune tańczył razem ze mną. Czułem, że moje problemy znikały.
[Kouyou]
Yuu nie było cały dzień. Martwiłem się bo zawsze po pracy przychodził do domu a teraz nic, zero wiadomości no nic.. Nie wiedziałem już gdzie mógłbym go szukać. A może w parku coś mu się stało... Nie nie nie, Kou nie myśl tak, Yuu jest cały i zdrowy! Oby...
[Yune]
Wpadło do mnie pare osób z mojej ekipy. Oczywiście przedstawiłem im mojego nowego koleżkę jakim był ten Yuu.
- Fajny ten Yuu, taki przystojny. - moja koleżanka zwróciła na niego uwagę. Yuu już trochę wykończył tą fazę jednak zaraz wziął się za drugą kreskę.
- Mayu. Chcesz to go bierz! - uśmiechnąłem się szturchając ją lekko ramieniem. - W tym stanie to on będzie nie tylko Twój ale również mój haha!
- Chciałbyś! Jest mój i koniec!
- Przekonamy się? To zobaczymy kogo wybierze!
- No na pewno nie dziś, lepiej, żeby był trzeźwy haha.
- No to co, zakład?
- Zakład o to kto pierwszy zaciągnie go do łóżka! Ale przecież Ty jesteś bi a on..?
- A on przyznał się po pierwszej kresce, że jest również bi więc moja kochana rywalizacja będzie ostra jak żyletka.
- No to stoi! - Mayu była dziewczyną, która kochała imprezy i mężczyzn jednak ograniczała się do nich. Tylko Ci, którzy jej podpasowali byli w stanie dać jej to czego od nich oczekiwała. Mayu jest moją przyjaciółką z liceum. Oboje rzuciliśmy szkoły i zaczęliśmy więcej ze sobą rywalizować. Była w tym na prawdę dobra.
- A co to za lasencja! - Yuu podszedł i objął Mayu, która się właśnie zaczerwieniła.
- Yuu, poznaj Mayu, moją przyjaciółkę.
- Piękną masz tą przyjaciółkę! - Yuu aż się oblizał. Widać, że nie brał nigdy narkotyków.
- No ale uważaj na nią lepiej.
- Mów za siebie! - Mayu sie odgryzła i porwała Yuu. Tak jak myślałem, nie da za wygraną a w sumie to jakoś mi na nim nie zależało. Dam jej wygrać.
[Mayu]
Przyglądałam się uważnie Yuu. Niczego sobie piękny facet do tego samotny i bi! Fajnie byłoby tak sprawdzić jego ciało.
Tańczyliśmy w blasku reflektorów. Niby opuszczony magazyn ale niczego tu nie brakowało aby zabawić się.
W końcu pocałował mnie. Kontynuowaliśmy to aż w końcu wzięłam go za rękę i pociągnęłam do pustego pomieszczenia. Zaczęliśmy się rozbierać. W końcu zrobiliśmy to na podłodze. Był taki niesamowity! Szkoda, że tak szybko!
*
[Yuu]
Nastał nowy dzień. Nie wiadomo kiedy i jak obudziłem się nagi sam na kanapie w jakimś magazynie! Próbowałem sobie przypomnieć wszystko co wydarzyło się w nocy ale zaraz po tym jak się rozejrzałem zobaczyłem jakąś obcą mi dziewczynę, która leżała naga obok mnie.
- O kurwa.. - pomyślałem.
Wstałem i szybko zacząłem się ubierać.
- Już wychodzisz?
- Kim jesteś?!
- Jak to? Nie pamiętasz misiaczku? Nawet naszego stosunku nie pamiętasz?
- Że co? Że my niby to zrobiliśmy?!
- Nie pamiętasz??
- Nie wierzę... - ubrałem się i wybiegłem. W kurtce miałem telefon, zaglądając w niego było 25 nieodebranych połączeń i 10 smsów od Kouyou! Ja pierdole.. jak ja mogłem tak zjebać.. Jak ja mogłem zawalić na całej linii! On mi nigdy nie wybaczy tego...
ーーーーーーーーーーーーーーーー